Wyścigi psich zaprzęgów 2004/2005 – nasze relacje.
” …pakujemy psiaki: Weksel, Nuna, Suak, Inuk – sama elita seniorów. Teraz my do wozu i jazda. To będzie krótka droga pojedziemy “na skróty” przez Poznań odwiedzimy naszą Landrynkę i dalej do Nowego Targu. I tak po 17-tu godzinach, nie do końca wierząc, “
Midy pod Turbaczem
Relacja Noska:
… że tam będzie śnieg dojechaliśmy do celu. Oczom naszym ukazał się piękny górski i zimowy pejzaż nocy. Pod pensjonatem Jodła nakarmiliśmy nasze pupile i spać. Po około 3 godz. snu rześcy zwarci i gotowi ruszamy na start. To tylko 500m a zajęło nam prawie godzinę, bo to pod górkę, a przyczepa nie chciała ruszyć z miejsca tak się zadomowiła. Na szczęście nie tylko my mieliśmy malutkie kłopoty z ruszeniem a i nasz super wóz pomógł wydostać się co niektórym. Jeszcze tylko kolejność startów i czekamy na naszą kolej.
5…4…3…2..1…start. pojechał i co teraz robić? Jak szybko pokona Grzegorz te 40km? Posiedzę sobie i poczekam. Posiedziałam, zasnęłam i przegapiłam przyjazd pierwszego zawodnika, dałam ciała bo i zdjęć nie zrobiłam ale nadrobiłam to w następny dzień. Było super, a wieczorem po “wieczorze maszera” spędzonym w miłej i ciepłej atmosferze przy plotkach, ploteczkach, dyskusjach i pogawędkach padliśmy trupem. Niestety weekend minął tak szybko jakby pstryknięcie palcami. Kiedy czekałam na Grzegorza aż wróci z trasy przy grillu z ciepłą kawką w łapce i w miłej atmosferze podziwiałam górskie widoki które oblane były pięknym słońcem. Najfajniejsze chyba było to, że oczekujących na zawodników, pomocników i wspierających (10 maszerów) było dwa razy więcej więc nikt się nie nudził. Niestety musiekiśmy ruszać w drogę zaraz po podaniu wyników i rozdaniu nagród, a szkoda bo ta pogoda i widoki prosiły żebyśmy jeszcze zostali a tu praca i Porzecze za nami tęskni.