Po zgłoszeniu obecności udaliśmy się z pieskami na spacer, zapoznając się przy okazji z częścią jutrzejszej trasy i niektórymi zawodnikami.
Sobota, 7 rano, pobudka! Co prawda niektórym się nie udało (tak, to byłem ja), ale na szczęście szybko się pozbierałem i dołączyłem do reszty. Pieski już szalały na stake-oucie, widać coś przeczuwały... I słusznie, bo parę godzin później zaczęła się pierwsza z dwóch tur zawodów. Dołączył do nas Tomek z zapasami :) Napojeni, nakarmieni,. byliśmy gotowi zawojować świat. Grzegorz na trójkółce wraz z Inukiem, Nanoqu, Suakiem i Nuną startował jako pierwszy, w klasie C1. Parę minut później startowałem ja w klasie Canicross seniorów, natomiast jako ostatnia ruszyła Nosek w klasie Canicross Kobiet - wszyscy w tzw. Lidze Zaprzęgowej. Basia oczywiście gorąco kibicowała i robiła zdjęcia, zarówno przed startem, w trakcie jak i na mecie :)
O swojej trasie może wypowie się Grzegorz, ponieważ ja z Noskiem biegliśmy trochę inną, krótszą drogą. Dokładnie 5020 metrów, sam na sam z naszymi boskimi psami. Nosek oczywiście wybrała Weksla, natomiast ja skusiłem się na Quaneq... I przebiegliśmy. Wyników nie znaliśmy do samego wieczora, który spędziliśmy razem z innymi maszerami na tzw. Wieczorze Maszera. Okazało się, że zarówno Grzegorz jak i Nosek zajmują pierwsze miejsca! Mój wynik niestety nie był równie zadowalający (bodajże 5 miejsce), ale i tak byłem z siebie dumny :) W każdym razie wróciliśmy do piesków, wyszliśmy na kolejny spacer i zmęczeni, lecz weseli, udaliśmy się do łóżek, gdzie w zaśnięciu pomagał nam pięknie śpiewający Grzegorz.
Kolejny dzień i... I kolejna opóźniona pobudka, lecz tym razem nie jestem sam! Z lekkimi zakwasami ponownie udaliśmy się na spacer, po którym ruszyliśmy na miejsce zawodów... udało się, po drugiej serii biegów Nosek i Grzegorz zajęli pierwsze miejsca w swoich klasach, uścisk prezesa i pokaźny zestaw różnorakich nagród :) Młode miały swoją chwilę sławy na podium, jednak nie potrafiły jej wykorzystać- chyba trema :) Ja musiałem się zadowolić samym uściskiem za zajęcie szóstego miejsca... Ale i tak było super :) Padnięci, lecz w wesołych nastrojach zebraliśmy rzeczy, pieski i... DO DOMU!
Aut. Maryl